Do małego pokoju w którym nic się nie działo, wpadło z wielkim hukiem małe, zezowate ciało. I owe to ciało, choć tak jak kupa, nic się nie ruszało, to jednak inaczej niż ona śmierdziało. Ach, jakaż magiczna to może być rzecz, co leży i cuchnie, zalewa ją krew, a pod pachami gęsty ma mech. To może być potwór lub jakaś inna szkarada, to może być kotek, który zjadł mi sąsiada. Lecz to nie kotek, ja dobrze to wiem, bo jak taki mruczek mógłby być z zezem. I tak się męczyłem, długo zastanawiałem, gdy nagle ten śmierdziel poruszył swym ciałem. Wtedy spłoszony podbiegłem do niego, wyciągałem z kieszeni kija ogromnego i z calutkiej siły uderzyłem w niego. Lecz na me nieszczęście chybiłem o trochę, a on już się podniósł, już plecy prostował, sprzedałem mu kopniaka. Oj, żebym tego nie żałował. Strzał nie zadziałał, zdziwiłem się trochę, bo kop ten był mocny niczym ze stali, wszyscy śmiertelnicy bardzo się go bali. I wtedy ta bestia wzrok na mnie zwróciła i z bólem w głosie do mnie się zwróciła...
jak chcecie wiecej to szukajcie kącika Wojtka
Dodaj komentarz